Jak pan się czuje w Gdańsku?
Gdańsk to świetne miasto. Mam tu bardzo dobre zaplecze do pracy, świetne warunki do życia. Ludzie są naprawdę pomocni. Wyjechałem z Portugalii w 2016 roku. Byłem w Chinach, Norwegii i Ukrainie, a teraz jestem tutaj i mogę powiedzieć, że Gdańsk to jedno z najlepszych miast, w których do tej pory mieszkałem.
Jednym z pana zadań jako asystenta trenera jest wsparcie indywidualnego rozwoju zawodników. Co to właściwie znaczy?
Moim zadaniem jest patrzeć w przyszłość i pracować z zawodnikami nad ich indywidualnym progresem. Nad takimi elementami jak pozycja stóp, ciała, ich podania, przyjęcia, odbiór. To nie jest łatwe do zmiany – “pstryk” i już. Nie da się tego zrobić w miesiąc lub dwa. To proces. Zawodnicy przed naszym przyjazdem mieli innego trenera. My wprowadziliśmy nową mentalność, nową metodologię. To coś więcej niż tylko technika. Jest to połączenie między sektorami i dwoma lub trzema graczami.
Z jakimi zawodnikami współpracuje pan najwięcej?
Dużo czasu spędzam z młodymi Koperskim i Biegańskim. Trenowałem też ze Stecem, Tobersem, Egzonem, Gajosem, Conrado. Dużo pracujemy z materiałami wideo. Żaden z nich wcześniej nie pracował tego rodzaju metodami.
Jakich cech szczególnie szuka pan u piłkarzy Lechii?
Szukamy czytania gry. Aby metody, które stosujemy ze sztabem, były skuteczne, piłkarze muszą rozumieć grę i znać się nawzajem. Bardzo ważne jest, by wiedzieli, jak porusza się kolega z drużyny, która z jego nóg jest silniejsza i jak gra słabszą nogą. Liczy się też to, że wszyscy są przyjaciółmi w szatni i pomagają sobie na boisku.
Jakie są pana cele na ten sezon?
Moje cele na ten sezon to zbudowanie drużyny na nadchodzące sezony. Dla mnie najważniejsze jest to, aby zawodnicy zrozumieli nasze sposoby zarządzania zespołem.
Jak się panu współpracuje ze sztabem Lechii?
Kiedy przyjechałem, byłem trochę wycofany, bo chciałem najpierw zrozumieć, jak pracują i jakie mają relacje z zawodnikami. Dziś sztab Lechii Gdańsk to moi przyjaciele, a nie tylko współpracownicy.
Jaki jest stosunek do piłki w Portugalii? I jak różni się od tego, co widzi pan w Polsce?
Szczerze mówiąc w Portugalii futbol odbieramy inaczej. Bardziej skupiamy się na drobnych szczegółach, które możemy poprawić – na sobie, a nie na przeciwniku. Oczywiście myślimy też o strategii i rywalu, ale nie tak bardzo, jak na poprawie własnych umiejętności. Poza tym w Polsce rozgrywki są bardziej fizyczne.
Jak wygląda pana relacja z Flavio Paixao, który też jest z Portugalii?
Znam Flavio od kilku lat. Jesteśmy przyjaciółmi poza stadionem i poza szatnią. Tutaj ta relacja jest trochę inna, ale mimo wszystko jest bardzo dobra. Flavio pomógł mi poznać miasto, zaadaptować się w klubie. Był jednym z powodów, dla których tu przyjechałem.
Portugalia w Ekstraklasie jest reprezentowana przez największą liczbę zawodników spoza Polski. Jaka jest reputacja najlepszej polskiej ligi w pana kraju?
Ekstraklasa daje okazję portugalskim piłkarzom, aby przyjechać tutaj, pokazać się z dobrej strony i albo pozostać, albo zrobić kolejny krok w swojej karierze. Dla nas to zaszczyt, że możemy reprezentować Portugalię za granicą, ponieważ jest to bardzo mały kraj, ale z dużą liczbą dobrych zawodników i trenerów.
Przeciwko którym Portugalczykom Lechii Gdańsk grało się najtrudniej?
To Filipe Nascimento z Radomiaka oraz Josue Pesqueira z Legii.
Na Euro 2016 reprezentacje Polski i Portugalii spotkały się w ćwierćfinale. Może doczekamy się rewanżu na Mistrzostwach Świata w Katarze?
Taki mecz byłby świetny. To będą ostatnie Mistrzostwa Świata dla dwóch najlepszych napastników na świecie. Byłoby wspaniale zobaczyć ich ponownie rywalizujących na największej scenie.
Kto w pana opinii jest w tym momencie najlepszym piłkarzem, a kto najlepszym trenerem na świecie?
Trenerem – na pewno Pep Guardiola. A zawodnikiem? W tym momencie może Bernardo Silva?
Jakie cechy powinien mieć trener piłki nożnej?
Powinien być uczciwy wobec graczy i silny psychicznie. Musi też mieć odwagę, żeby działać swoimi metodami.
Co pan robi w czasie wolnym od piłki?
Idę na Główne Miasto czy na plażę. Przesiaduję w knajpach, kawiarniach, odkrywam Gdańsk. Jestem naprawdę bardzo zwykłym człowiekiem, robię rzeczy które robią zwykli ludzie (śmiech – przyp. red.)
Ma pan ulubione polskie danie?
Szczerze mówiąc sam nigdy nie wybieram tego, co zjem (śmiech – przyp. red.). I nie znam żadnych nazw dań. Gdy byłem w restauracji z trenerem Kaczmarkiem, powiedziałem mu „zamów mi to, co sam lubisz”. Ufam mu, bo za każdym razem wybiera mi dobre jedzenie.
Co by pan robił, gdyby nie istniała piłka nożna?
Z wykształcenia jestem nauczycielem WFu. Gdyby moja kariera w piłce skończyła się jutro, to poszedłbym do szkoły i starałbym się być jak najlepszym nauczycielem. Dużo bardziej jednak cenię sobie mój związek z piłką (śmiech – przyp. red.).