Biało-Zieloni czekają na mecz z Polonią Warszawa zdecydowanie dłużej niż to pierwotnie planowano. W pierwszym terminie plan zgarnięcia kompletu w stolicy pokrzyżowała Lechii pogoda. Mamy nadzieję, że „co się odwlecze to nie uciecze”.
Z takim nastawieniem – bez zbędnych kompleksów gdańszczanie powinni stawić się w Warszawie, by myśleć o sukcesywnej rozbudowie dorobku punktowego. Oczywiście, łatwo nie będzie, wszak Polonia po kiepskim początku sezonu, teraz odbiła się od dna i prze ku górze ligowego zestawienia. „Czarne koszule” notują passę 3 kolejnych zwycięstw w lidze. Do tego stołeczni dorzucili zwycięstwo w Pucharze Polski nad Skrą Częstochowa.
O tym jak groźny jest to rywal świadczy jego piątkowe spotkanie przeciwko GKS-owi Katowice. Wydawało się, że zespół ze Śląska u siebie będzie murowanym faworytem tego starcia. Nic bardziej mylnego. Mimo, że „Gieksa” bywała częściej przy piłce, oddawała więcej strzałów, wymieniała więcej podań… Przegrała 0:2. Dlaczego? Polonia była do bólu skuteczna.
Dlatego tym razem Lechia powinna uczyć się na cudzych błędach. Na murawę przy Konwiktorskiej powinna wyjść odważnie, z pełnym zaangażowaniem i przede wszystkim w skupieniu, by wykorzystać każdą możliwą okazję do zdobycia gola.
Ale i Lechia – co budujące – z każdym kolejnym spotkaniem wygląda coraz lepiej. Biało-Zieloni nie przegrali w lidze od 5 spotkań. Co więcej – w niedzielę udowodnili, że potrafią wychodzić z trudnych sytuacji. Nie spuścili głowy po utracie gola. Przeciwnie. Dążyli do ponownego wyjścia na prowadzenie. Szczęśliwie sprawy w swoje ręce wziął talizman Lechii Gdańsk, Tomasz Neugebauer.
Defensywa stołecznych nie jest monolitem, co potwierdzają statystyki przedmeczowe. Przyjezdni rzadziej tracą bramki, oddają nieco więcej strzałów i częściej utrzymują się przy piłce. Mamy nadzieję, że w Warszawie piłkarzy Lechii czeka mnóstwo pozytywnych emocji! W przypadku wygranej gdańszczanie powrócą do ścisłej czołówki.