Konferencja prasowa po meczu Jagiellonia – Lechia

Piotr Stokowiec, trener Lechii Gdańsk na gorąco podsumował ostatni mecz swojego zespołu w PKO BP Ekstraklasie: – Jestem wściekły i zły po tym meczu, bo byliśmy o włos od europejskich pucharów. Zadecydowały detale i być może nieuznanie jednej z bramek. Szczególnie ta nieuznana po rzekomym zagraniu Flavio ręką budzi niesmak, chociażby dlatego, że wcześniej Bida przed odgwizdaniem rzutu karnego przeciwko nam również pomógł sobie ręką przy przyjęciu piłki i nie mam pojęcia, dlaczego nie zostało to sprawdzone. Pozostaje niesmak z tego powodu. Stworzyliśmy kilka bardzo dobrych sytuacji, a ta nieuznana bramka wybiła nas z rytmu. To był bardzo ważny moment meczu, ale parliśmy do przodu, nie poddawaliśmy się i zapracowaliśmy na kolejne dobre sytuacje, w tym świetny strzał Flavio obroniony przez Dziekońskiego.
Końcówka tego meczu to był rollercoaster, emocje były ogromne i one wciąż jeszcze we mnie buzują, dlatego nie chcę się teraz silić na szersze podsumowanie. Szkoda, bardzo tego żałuję. Finalnie na finiszu ligi i w końcówkach meczów decyduje szeroka ławka i nad tym musimy popracować, bo to robi różnicę. Dzisiaj odczuwaliśmy szczególnie brak Łukasza Zwolińskiego, bo myślę, że z nim w tym meczu byśmy sobie poradzili, ale nie chcę gdybać.

 

Konferencja przed meczem z Jagiellonią Białystok

Poniżej prezentujemy zapis konferencji prasowej przed ostatnim meczem Biało-Zielonych w tym sezonie z udziałem Piotra Stokowca.

Karolina Jaskulska (Lechia.net): Panie trenerze tak się złożyło, że dopiero po ostatniej kolejce dowiemy się kto zajmie czwarte miejsce, co też pokazuje jaka nasza liga jest wyrównana i nieprzewidywalna. Kilka drużyn jest wciąż w grze o awans do europejskich pucharów – Lechia także nie jest bez szans, ale musi się oglądać na inne wyniki. Z jakim nastawieniem jedziecie do Białegostoku i czy traktujecie ten mecz, jako najważniejsze spotkanie w sezonie?

Liga, ale też cały sezon są nieprzewidywalne. Ten sezon jest wyjątkowy i na pewno jeden z najtrudniejszych w mojej karierze. Nie przypominam sobie tak zwariowanego i szalonego roku, rozgrywek bez kibiców, bez zgrupowania, praktycznie bez gier kontrolnych, z kwarantannami, urazami, czy absencjami. Przez brak nieprzewidywalności w tym sezonie poniekąd los rozdawał karty. Cieszę się, że w tym zwariowanym okresie mimo wszystko zachowaliśmy szansę gry o puchary. Kibice mogą się emocjonować tą walką do samego końca i nie będzie to wyjazd na wycieczkę, ale gra o konkretne cele.

Wstępnie podsumowując to był bardzo trudny okres, szczególnie wiosną, kiedy graliśmy bez kilku podstawowych zawodników. Praktycznie przez całą rundę wiosenną musimy sobie radzić bez Łukasza Zwolińskiego, czy Michała Nalepy, który opuścił 10 z 16 spotkań. To nam też pokazało, jak ważna jest szeroka ławka, na której są jakościowi zmiennicy, bo wszystkie drużyny musiały sięgać do rezerw. Próbowaliśmy się ratować młodzieżą, na którą nadal będziemy stawiać, ale nie zawsze przynosiło to zamierzony efekt.

Mecz w Białymstoku porównałbym do długiego wyczerpującego biegu, gdzie czeka nas ostatnia prosta i mamy nie najgorszą pozycję wyjściową, choć nie wszystko zależy od nas. Trzeba teraz „docisnąć” na finiszu, bo mamy jeszcze siłę i motywację, żeby to osiągnąć. Jedziemy do Białegostoku po zwycięstwo, bo w tym sezonie drużyna już pokazała charakter.

Jakub Kowalikowski (PolskPiłka.pl): Czy w zespole czuć wiarę w zakończenie sezonu na 4. miejscu?

To jest pytanie retoryczne. W poprzednim sezonie przed ostatnią kolejką zajmowaliśmy 5. miejsce i mogliśmy zająć nawet 8. lokatę, a ostatecznie zakończyliśmy sezon tuż za podium. Wtedy 4. miejsce nie dawało awansu do europejskich pucharów, a mimo to wygraliśmy ze Śląskiem Wrocław na wyjeździe i je zajęliśmy. To pokazuje tylko, że gramy do samego końca, tym bardziej teraz, gdy jest szansa gry o europejskie puchary, których mieliśmy już okazję posmakować. Kibicom to się podobało i jedziemy z pozytywnym nastawieniem na walkę do ostatniej sekundy i jeśli tylko jest szansa, to postaramy się to wykorzystać. Nie będziemy się oglądać na inne stadiony, mimo że z tyłu głowy będziemy znać wyniki, ale dla nas najważniejszy jest nasz wynik. My musimy wygrać, żeby myśleć o wynikach z innych stadionów.

Paweł Skorb (SportowaPlaneta.pl): Jagiellonia ma wiele atutów, ale w tym sezonie nie walczy o puchary.  Co wynika z ostatnich analiz tego zespołu, które przeprowadzał Pan oraz Pana sztab szkoleniowy?

To pokazuje specyfikę tego sezonu. Wiele ekstraklasowych „marek” obeszło się już smakiem, a część się jeszcze obejdzie, ponieważ kilka ekip chce wywalczyć awans do europejskich pucharów, a miejsce jest tylko jedno. Cieszę się, że jesteśmy wśród nich, ale to pokazuje, że dużo się w tym sezonie działo. Nie chciałbym się teraz wypowiadać na temat Jagielloni, ona ma swoje problemy i myślę, że nie jest stosowne zaglądać komuś do jego ogródka. Każdy miał w tym sezonie swoje zmartwienia, swoje troski i dla wszystkich drużyn był to trudny i wyjątkowy sezon. Fajnie, że go dokończyliśmy, bo pamiętamy, że stało to pod znakiem zapytania, jednak dzięki współpracy wszystkich klubów, PZPN-u oraz Ekstraklasy to nam się udało i jest to duży sukces.

Jagiellonia to zespół, który na pewno mierzył wyżej. Czeka nas niełatwe spotkanie, bo Jagiellonia ma swoją wartość. Ma w środku pola Tarasa Romańczuka, który jest ważną postacią tego zespołu, z przodu gra u nich duet Jesus Imaz – Jakov Puljić, który jest odpowiedzialny łącznie za 20 bramek, a do tego dołożyli trochę asyst. To pokazuje jaką siłą rażenia dysponuje Jagiellonia. My jedziemy do Białegostoku zagrać swój mecz i mniej skupiamy się na przeciwniku, a bardziej na sobie.

Paweł Skorb (SportowaPlaneta.pl): Dla Lechii będzie to niezwykle ważny mecz pod kątem europejskich pucharów. Jaki styl gry będzie chciał zaproponować Pana zespół podczas starcia z Jagiellonią?

Styl skuteczny. Taki, który zapewni nam 3 punkty, bo jest to dla nas bardzo ważne i to jest taki mecz, żeby zagrać na wynik. Oczywiście chcemy grać z polotem i ofensywnie, ale my gramy o konkrety cel. Może Jagiellonia wyjdzie z kalkulacją, ale my nie mamy co kalkulować. Żeby myśleć o czymkolwiek, to musimy wygrać. Chcemy to zrobić w sposób wyważony, mamy swój plan. Oczywiście nie będę go teraz zdradzać, najlepiej będzie, jak pokażemy go na boisku. Muszę przyznać, że na Cracovię chcieliśmy od początku wyjść agresywnie i zdecydowanie, ale udało się to dopiero w drugiej części, dlatego myślę, że teraz ważne są nie słowa a czyny i chciałbym, że drużyna pokazała to na boisku, a nie w teorii.

 

Konferencja prasowa po meczu Lechia – Cracovia

Piotr Stokowiec: – Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz, ale nie zawsze chcieć znaczy móc. Na pewno pierwsza połowa była bardzo słaba w naszym wykonaniu. Nie wiem, czy powodem była presja. Czuliśmy, że bardzo potrzeba nam tego zwycięstwa, ale wyglądało to bardzo topornie. Graliśmy, jakbyśmy pchali autobus pod górę. Bramka dla Cracovii padła po stałym fragmencie gry –  to zupełnie wybiło nas z rytmu i nic się nie kleiło.

O ile pierwsza bramka podziałała na nas demobilizująco, to w drugiej połowie nie straciliśmy determinacji. To była inna drużyna, która parła do przodu, grała odważnie, dużo ryzykowała. Tak się gra, jak chce się coś osiągnąć. Stworzyliśmy kilka sytuacji, łącznie oddaliśmy 15 strzałów, ale za mało było strzałów celnych, brakowało jakości. Myślę, że tych sytuacji było wystarczająco dużo, żeby strzelić jeszcze jedną bramkę. Brawo dla Flavio za piękną bramkę głową i szkoda jednocześnie, że nie wykorzystał w końcówce swojej sytuacji. Niewiele brakowało, żeby to sfinalizował.

Próbowaliśmy jeszcze dodawać energii zmianami. Wpuściłem na boisko wszystkich, których miałem jeśli chodzi o ofensywę – młodego Żukowskiego, doświadczonych Pietrzaka i Udovicicia. Na koniec przeszliśmy na dwójkę napastników, a licząc na stały fragment gry czy bramkę po dośrodkowaniu wpuściłem wysokiego Michała Nalepę. Podjęliśmy ryzyko, żeby ten mecz zakończyć wygraną. Nie udało się, ale dążyliśmy do tego do samego końca.

Teraz patrzymy na naszych rywali. Pozostaje nam do rozegrania jeszcze ostatni mecz w tym sezonie i dopóki będzie jakakolwiek szansa, to będziemy walczyć do ostatniego momentu. Szkoda, że po tym meczu za kartki wypadają nam Conrado, Saief i Haydary. Musimy to przeanalizować, odetchnąć mentalnie i jechać do Białegostoku po zwycięstwo.

Mariusz Kraszewski (Kanał sportowy 1na1): – Remis z Cracovia z pewnością Pana nie zadowala. Pierwsza część spotkania dla gości, zaś gospodarze grali bardzo ospale.  Dopiero w drugiej połowie Lechia zaczęła grać szybciej, co skutkowało ważną bramka Flavio Paixao. Patrząc na obie polowy, czy Lechia musi najpierw stracić gola by dopiero wtedy zacząć grać? Czy była jakaś motywacyjna rozmowa w szatni po pierwszej połowie?

Rozmowa motywacyjna była też przed meczem, natomiast nie graliśmy z takim polotem, jak powinniśmy. Myślę, że jest to problem, bo również w Płocku po stracie bramki potrzebowaliśmy 10 minut, żeby odmienić losy meczu. Być może jest to w podświadomości, że jak nie ma nic do stracenia, to się idzie na całość, a przy wyrównanym stanie gry gramy zachowawczo. Pewnie, że chcielibyśmy zagrać z taką determinacją również w pierwszej połowie i to jest absolutnie do poprawy, bo jeśli chcemy grać o europejskie puchary, to nie możemy tak przespać pierwszej połowy.

Jakub Treć (Przegląd Sportowy/ onet.pl): – Czy Cracovia dzisiaj czymś Was zaskoczyła? Zwłaszcza w pierwszej połowie Lechia miała problem, żeby zagrozić bramce gości. Czy powodem jest jakość wykonania założeń i braku precyzji w finalizacji akcji?

Cracovia nas nie zaskoczyła. Wiedzieliśmy, że w ostatnich 4 meczach Cracovia nie straciła bramki i musieliśmy zagrać bezbłędnie w defensywie i wykorzystać tę jedną sytuację, którą będziemy mieli. Wkradła się jednak dekoncentracja i po naszym błędzie Cracovia zdobyła bramkę ze stałego fragmentu gry. Przeciwko Cracovii nie gra się łatwo i wiedzieliśmy, że ten mecz tak będzie wyglądał. Chcieliśmy oskrzydlać nasze akcje, dośrodkowywać, ale pierwsza połowa to zdecydowanie za mało konkretów i za mało sytuacji, które stwarzałyby zagrożenie pod bramką przeciwnika.

Jakub Treć: – Jak Pan patrzy na gorąco na to spotkanie to przeważa poczucie niedosytu czy jednak woli Pan szukać plusów? Zespół potrafił zareagować na straconą bramkę.

Teraz czujemy przede wszystkim niedosyt, ale sami go sobie sprowokowaliśmy – przez zachowawczą grę. Chęć bicia się o Ligę Konferencji nie może nas paraliżować, a powinna uskrzydlać, tak jak to wyglądało w drugiej połowie. Oczywiście widzę też plusy. Będziemy to dokładnie analizować, ale jestem zły szczególnie na pierwszą połowę w naszym wykonaniu. Była duża szansa, żeby rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść, ale to na Cracovię było za mało. Pozostaje duży niedosyt i złość, że sami jesteśmy sobie winni.

 

Konferencja przed meczem z Cracovią

Paweł Skorb (SportowaPlaneta.pl): Lechia w ostatnim meczu wygrała z Wisłą Płock, czyli zespołem z dolnej części ligowego zestawienia. Jakich błędów z meczu z Wisłą Pana drużyna powinna się wystrzegać w starciu z Cracovią?

Pamiętajmy, jak ważny był to dla nas mecz i nie zapominajmy, że strzeliliśmy 3 bramki i stworzyliśmy kolejne sytuacje strzeleckie. Na pewno do poprawy jest skuteczność, bo gdybyśmy wykorzystali okazje, które mieliśmy, to byłoby mniej nerwowo i mielibyśmy większą kontrolę. Analizuję każdy mecz i widzę, że drużyna przeciwna w pewnym momencie miała za dużo swobody, szczególnie w środku pola, ale skorygowaliśmy to już w przerwie. Mamy kilka elementów, które były do poprawy w meczu z Wisłą i myślę, że będą aktualne w meczu z Cracovią.

Tomasz Osowski (Gazeta Wyborcza Trójmiasto): Czy mecz z Cracovią spróbujecie rozegrać na swoich warunkach, aktywniej w ofensywnie, czy podobnie jak w ostatnich spotkaniach skupicie się głównie na przeszkadzaniu rywalowi i liczeniu na świetne interwencje Dusana Kuciaka?
W ostatnich pięciu meczach stworzyliście bardzo mało sytuacji do zdobycia bramki, biorąc pod uwagę wskaźnik xG cztery z nich przegralibyście wyraźnie i tylko z Piastem byłoby blisko remisu. Zdobyliście tylko trzy gole z gry, z czego jeden po przechwycie pod polem karnym rywala, jeden po zamieszaniu podbramkowym i jeden z kontry. W ofensywie wygląda to zatem bardzo ubogo, na co zresztą przed ostatnim meczem zwracał uwagę Flavio Paixao.

Myślę, że ten wskaźnik oczekiwanych bramek (xG) w wielu meczach był po naszej stronie, choćby w dwumeczu z Piastem, gdzie stworzyliśmy sobie znacznie więcej sytuacji, niż ich wykorzystaliśmy, a mimo to zdobyliśmy w tych meczach tylko jeden punkt. W innych meczach, np. z Lechem, ta statystyka też była na naszą korzyść, ale w końcowym rozrachunku ważne są punkty. Uważam, że trzeba szanować to, na którym miejscu w tabeli obecnie jesteśmy. Oczywiście nie chcę zaklinać rzeczywistości i widzę, że czasem ta gra nie jest tak płynna i nie stwarzamy takiej liczby sytuacji, jak byśmy chcieli. Z drugiej strony skuteczność, szczególnie gry w defensywie, mocno się poprawiła. Naszym celem było to, żeby kibice mieli się czym emocjonować i żebyśmy do końca mogli walczyć o europejskie puchary i tak właśnie jest. To mnie na pewno cieszy. Nie zapominajmy jednak, jaki to jest sezon. Odnalezienie się w tej „covidowej” rzeczywistości to ogromne wyzwanie dla nas i całego świata futbolu. W naszym zespole ponad 20 zawodników przeszło Covid-19. Ten sezon miał różne oblicza, my nie odbyliśmy żadnego zgrupowania, a wielu zawodników miało powikłania po przebytej chorobie i o tym się nie mówi, ale w drużynie mieliśmy przypadki np. zapalenia mięśnia sercowego. Wielu zawodników nie mogło grać. Choćby w tej rundzie na 16 meczów, 10 rozegraliśmy bez naszego filaru w obronie – Michała Nalepy. Na 9 meczów, łącznie z pucharem Polski, wypadł również Łukasz Zwoliński, bez którego musimy sobie teraz radzić. Mieliśmy też absencje kartkowe, dodatkowe problemy zdrowotne m.in. Jarosława Kubickiego. Zaliczyliśmy dwie kwarantanny i w tej rzeczywistości dalej gramy o europejskie puchary i to trzeba docenić, oczywiście stąpając po ziemi. Zdaję sobie sprawę, że jest wiele elementów do poprawy, ale też doceniam to, co mamy. Biorąc pod uwagę te wszystkie okoliczności wyciągamy wnioski i walczymy do samego końca. Cieszę się, że cały czas jesteśmy w grze o 4. Miejsce w Ekstraklasie.

Maciej Słomiński (Interia.pl): W meczu rundy jesiennej wygraliście z Cracovią na wyjeździe 3-0, dwa gole zdobywając po stałych fragmentach gry (SFG). W tym sezonie na 38 goli ogółem, Lechia aż połowę – czyli 19 zdobyła po SFG (6 – karne, 7 – rożne, 5 – wolne, 1 – wolny bezpośredni), podczas gdy w poprzednich rozgrywkach było 37 meczów i tych goli było tylko 15. Wtedy Lechia była w liczbie strzelonych goli po SFG piąta od końca w lidze, dziś jest druga ex aequo z Rakowem od początku. Jak to tłumaczyć i jaka w tym progresie zasługa Rafała Pietrzaka i Bartosza Kopacza?

Ja się nie obrażam na to, że drużyna strzela bramki ze stałych fragmentów gry, bo to jest taki sam element gry jak każdy inny. To też pokazuje naszą pracę. Niejednokrotnie mówiłem, że wygrywamy mecze sposobem. Trudno się gra, gdy przed meczem wypada ze składu trzech zawodników. Musimy wtedy „łatać” i szukać sposobu na zdobywanie bramek i takim elementem są właśnie stałe fragmenty gry. Nie widzę w tym nic złego, cały czas nad tym pracujemy, a drużyna to wykorzystuje i z tego się cieszę. Oczywiście, że pracujemy nad organizacją gry, w tej rundzie tracimy mniej bramek i ta nasza gra w defensywie uległa poprawie. Najważniejsze są punkty i na dalszy plan schodzi, czy drużyna strzeliła bramkę ze stałego fragmentu, z autu czy z szybkiego ataku. Należy dobrać taktykę oraz sposób grania, tak żeby wygrać i żeby przyniosło to komplet punktów.

Maciej Słomiński (Interia.pl): W sezonie 2019/20 Lechia zdobyła 30 punktów na wyjeździe będąc pod tym względem najlepsza w lidze. Dziś w 14 meczach wyjazdowych macie na koncie 21 punktów, co daje 5. miejsce w lidze. To nie jest zły rezultat, jednak gorszy niż rok temu. Jak to wyjaśnić i czy pana plan taktyczny na mecze u siebie i na wyjeździe znacząco różni się od siebie?

Tak jak powiedziałem wcześniej, ten plan taktyczny jest dopasowany do tego, kogo się ma do dyspozycji, a nie kogo by się chciało mieć. Tym to jest podyktowane. Ten sezon jest szalony i nieprzewidywalny, ale musimy sobie z tym radzić. Jesteśmy w grze o europejskie puchary i obecnie to jest nasz cel numer jeden – żeby grać o to do samego końca. Jestem ambitnym trenerem, który chce grać widowiskowo, do przodu. Był moment, że graliśmy z polotem, ale absencje kilku zawodników sprawiły, że często graliśmy bez skrzydeł. Jeżeli chodzi o napastników, to teraz do dyspozycji został praktycznie tylko Flavio, ale nie załamujemy rąk, szukamy różnych sposobów, żeby drużyna grała skutecznie. Czasami przypłacamy to efektownością, ale na koniec to wynik jest najważniejszy.

Karolina Jaskulska (Lechia.net): Czy będzie miał Pan do dyspozycji wszystkich swoich graczy w meczu z Cracovią czy jednak pojawiły się w ostatnich dniach urazy/wykluczenia? I pytanie o Michała Nalepę, który pojechał do Płocka, ale nie znalazł się w meczowej dwudziestce – jak wygląda jego stan zdrowia i czy możemy się spodziewać jego obecności w dwudziestce w sobotę?

Michał na 100% będzie w „20” w sobotę. To na boisku i poza nim wiodąca postać zespołu, dlatego cieszę się, że będziemy mogli wziąć go pod uwagę w meczu przeciwko Cracovii. Niedawno nikt sobie nie wyobrażał, że nasza obrona tak długo będzie funkcjonować bez niego, ale okazało się, że gdy sięgnęliśmy do naszych rezerw, to wyglądało to całkiem przyzwoicie. W najbliższym meczu za kartki nie zagra Kristers Tobers, a dodatkowo do dzisiaj włącznie ze względu na egzaminy maturalne poza treningiem są Janek Biegański i Kuba Kałuziński. Nauka jest bardzo ważna, dlatego zawodnicy otrzymali kilka dni wolnego, żeby skupili się na maturze i od jutra wrócą do zajęć z drużyną.

Tomasz Osowski (Gazeta Wyborcza Trójmiasto): Czy pana zdaniem Kenny Saief ciałem i duchem jest jeszcze razem z zespołem, czy już myśli o tym, gdzie grać będzie w następnym sezonie?

Kibice już zdążyli już poznać Kennego, to zawodnik bardzo efektowny, którego przyjemnie się ogląda, potrafi być agresywny, potrafi dać też dużo pozytywnej energii. Nie potrafi tego przełożyć na liczby, ale z jego oceną poczekałbym do końca tej rundy, bo to jest zawodnik, który potrafi zrobić różnicę, potrafi dużo dać drużynie i czekamy, że da nam jeszcze więcej. Ja nie tracę wiary w jego umiejętności, dobre nastawienie. Te dwa bardzo ważne dla nas mecze mogą jeszcze dużo zmienić.

Jakub Treć (Przegląd sportowy): Czy oglądał pan finał Pucharu Polski? Jeżeli tak, to co pan czuł do 80. minuty?

Dobrze się stało dla całej ligi, że dzięki zwycięstwu Rakowa to 4. miejsce zapewnia kwalifikacje do Ligi Konferencji. Przez to wiele zespołów włączyło się do rywalizacji o walki o to jedno dodatkowe miejsce. Dodatkowo trwa ciekawa walka o utrzymanie, Raków z Pogonią rywalizują o wicemistrzostwo i zrobiło się ciekawie. Finał Pucharu Polski pokazał, że nie wystarczy mieć przewagi optycznej, bo mecz w ciągu kilku minut może się odmienić. Postaramy się skorzystać z tego prezentu, bo w ubiegłym roku walczyliśmy do końca i wywalczyliśmy 4. pozycję w tabeli, ale to nic nam nie dawało. Dzisiaj niezależnie od wszystkiego chcemy to powtórzyć i teraz koncentrujemy się na meczu przeciwko Cracovii.

Krzysztof Gostomczyk (Lechia.gda.pl): Czy istnieje szansa, że któryś z zawodników, którym kończą się kontrakty z Lechią, pozostanie w klubie na kolejny sezon?

Paweł Stankiewicz (Dziennik Bałtycki): Zostały już tylko dwie kolejki ligowe i sezon dobiega końca, więc chciałem zapytać trochę przyszłościowo. Czy jest Pan po rozmowach z zarządem klubu i jest szansa na to, że drużyna zostanie wzmocniona, a może jakieś rozmowy już są prowadzone? I czy może już Pan powiedzieć coś na temat przygotowań do nowego sezonu?

Nie dzielę zawodników na tych, którym kończą się kontrakty, czy nie. Chcę jak najlepiej dla zespołu i zamierzam zakwalifikować się do Ligi Konferencji, dlatego 4. miejsce na zakończenie sezonu jest dla nas priorytetem. To nie jest jeszcze czas na ocenianie zawodników, wystawianie ocen, bo te dwa mecze jeszcze mogą sporo zmienić i przyszłość niektórych zawodników jeszcze się rozstrzyga. Potwierdzam to m.in. wystawiając różnych zawodników do gry niezależnie od tego, czy komuś kończy się kontrakt, czy nie. W tych dwóch meczach jeszcze wiele może się wydarzyć.

Wiemy, że odeszło – również w tym sezonie – wielu zawodników, jest miejsce dla kolejnych i cały czas nad tym pracujemy. Wielu zawodników nie pozyskaliśmy m.in. ze względu na ograniczenia budżetowe. Teraz mamy kilku zawodników, którzy są w kręgu naszych zainteresowań, ale chciałbym, aby to były wzmocnienia i dobrze byłoby, abyśmy przed rozpoczęciem przygotowań zrealizowali przynajmniej dwa transfery a kolejne dwa przygotowywali. Nasza odpowiedzialność finansowa powoduje, że chcemy aby nowi zawodnicy nie tylko uzupełniali skład, czy spełniali tylko funkcję treningową, ale wzmocnili ten zespół. Mamy upatrzonych kilku zawodników ofensywnych, bo tutaj jest największe zapotrzebowanie. Teraz jednak skupiamy się na tym, aby jak najlepiej zakończyć ten sezon.

Przygotowanie rozpoczniemy 14 czerwca. Mamy zaplanowany obóz w Gniewinie, potwierdzone są już pierwsze gry kontrolne z Rakowem Częstochowa i Legią Warszawa. Czekamy na ostatnie rozstrzygnięcia, bo to zdecyduje, czy będziemy grać kolejne mecze sparingowe, czy weźmiemy udział w eliminacjach Ligi Konferencji. Łącznie nasz okres przygotowawczy potrwa sześć tygodni i jesteśmy przygotowani na różne warianty.

Liczę, że wreszcie wróci normalność – wyjedziemy na zgrupowanie, przygotujemy się, zagramy konkretne sparingi, co pozwoli nam poznać dokładnie zawodników, przećwiczyć różne warianty, bo Lechia przygotowana – po okresie przygotowawczym, po grach kontrolnych, to będzie inna Lechia. To będzie lepsza Lechia. Dzisiaj skupiamy się na walce o 4. miejsce, ale przygotowania do kolejnego sezonu już mamy skrupulatnie zaplanowane.

 

Konferencja prasowa przed meczem z Wisłą Płock

Konferencja przed meczem Lechia – Legia

Konferencja przed spotkaniem 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy Lechia Gdańsk – Legia Warszawa z udziałem Piotra Stokowca

  • Bartosz Naus (Radio Mors): Dlaczego w tym sezonie nie umiecie pokonywać drużyn, które kadrowo wydają się silniejsze?
    Oba mecze z Lechem i Pogonią przegrane, poprzedni mecz z Legią przegrany, w meczach z Piastem tylko jeden punkt, z Rakowem porażka i wygrana. Łącznie zdobyliście w tych meczach 4 punkty na 27 możliwych. To tyle samo co Podbeskidzie, a gorzej niż będąca na miejscu spadkowym Stal Mielec, która w meczach z tymi rywalami zdobyła 7 punktów, a ma do zagrania jeszcze 4 rewanże. W zasadzie nigdy nie jesteście równorzędnym rywalem dla pozostałych drużyn walczących o górne miejsca w tabeli.
    Co zrobicie inaczej w porównaniu do poprzednich meczów, żeby Lechia tym razem nie była tłem, i żeby to rywal wracał na tarczy?

Podobnie jak redaktor jestem mocno poirytowany ostatnią porażką, bo nie przywykliśmy do przegrywania w takich rozmiarach. Myślę, że to nie był mecz na 0:3.

Jeśli jednak dobrze rozumiem to pytanie, to chodzi o to, dlaczego drużyna kadrowo słabsza przegrywa z drużyną kadrowo silniejszą. Odpowiedź jest oczywista i każdy sam może sobie na to pytanie odpowiedzieć. Dzisiaj Filip Mladenović gra dla Legii – pytanie, czy Lechia Gdańsk byłaby silniejsza czy słabsza z Filipem w składzie. Czy Lechia byłaby silniejsza czy słabsza z Nalepą, Kubickim, Tobersem, Saiefem? Wcześniej mówiłem, że często wygrywamy przygotowaniem, fortelem taktycznym, sposobem i w ten sposób staramy się niwelować nasze braki kadrowe, ale jak się okazuje, nie zawsze się to udaje.

Rozumiem to pytanie również w kontekście wartości piłkarskiej – czy ona ma znaczenie. Jakość ma bardzo duże znaczenie dla wygranej w meczu i to nie ulega żadnej wątpliwości. Nie mniej ważna jest też szeroka ławka rezerwowych, zwłaszcza w końcówce sezonu, kiedy dochodzą kontuzje, pauzy za kartki, zmęczenie. Wtedy zawodnicy, którzy wskakują też muszą wnosić odpowiednią jakość. Dla przykładu możemy wziąć wczorajszy mecz naszego najbliższego przeciwnika z Piastem Gliwice. W 57. minucie schodzą Gvilia i Kapustka a pojawiają się Luquinhas i Martins. W naszym przypadku w ostatnim meczu za Kałuzińskiego i Biegańskiego wchodzą Koperski i Żukowski i Koperski oraz Egy Maulana. To zawodnicy dobrze rokujący, ale jeszcze nie gotowi, rozwijający się, mający szanse zostać dobrymi zawodnikami. Podsumowując – wartość sportowa zawodników i szeroka ławka są bardzo ważne. To robi różnicę – tym zdobywa się trofea, puchary i ta jakość ma olbrzymie znaczenie. My staramy się to niwelować na różne sposoby i walczyć jak równy z równym, ale nie zawsze się to udaje.

  • Paweł Skorb (SportowaPlaneta.pl): Dla Lechii to bardzo ważny mecz w kontekście walki o europejskie puchary. Jak Pana zespół zamierza zagrać przeciwko Legii?

Nie przeceniałbym tego meczu z Legią. Potem gramy jeszcze 3 mecze z Wisłą Płock, Cracovią i Jagiellonią. To jest na pewno mecz szczególny, bo zawsze mecze przeciwko Legii Warszawa, to są fajne mecze, na które czekają kibice i to jest sól sezonu, ale kolejne mecze będą tak samo ważne. Nawet jeśli wygramy z Legią to w kolejnych meczach też musimy zdobywać punkty. Znamy jednak powagę tego meczu i na pewno zrobimy wszystko, żeby dobrze się zaprezentować, dać pozytywny impuls przed tymi ostatnimi meczami i odpowiednim sposobem wygrać z Legią.

  • Paweł Skorb: Legia w ostatnich trzech meczach zanotowała dwa remisy i wygraną. Jakie największe atuty dostrzega Pan w zespole najbliższego rywala?

To drużyna dobrze zbudowana, mająca swoje atuty od doświadczonego bramkarza poprzez solidną obronę, dobre skrzydła, dużo biegający środek pola. Dużo młodych zawodników jak Slisz czy Kapustka uzupełnionych jakościowymi zawodnikami zagranicznymi, jak chociażby Pekhart, który będzie najprawdopodobniej królem strzelców PKO BP Ekstraklasy.

My też mamy plan na ten mecz i będziemy chcieli go zrealizować, a nie opowiadania o atutach przeciwnika nie do końca jest moją rolą. My mamy swój sposób na Legię, wiemy jak chcemy grać i też mamy swoją wartość, bo nieprzypadkowo liczymy się wciąż w walce o europejskie puchary i tej walki nie odpuścimy do samego końca.

  • Tomasz Osowski (GW Trójmiasto): Czy postawa bocznych obrońców w defensywie to jest według pana w ostatnim czasie jakiś problem? Szuka Pan różnych rozwiązań, ale chyba najlepiej radził sobie Bartosz Kopacz, dla którego nie jest to naturalna pozycja. Pytam również w kontekście bardzo mocnych skrzydeł Legii z Filipem Mladenoviciem na czele.

Bartek grając na prawej stronie dobrze się spisywał i też byłem z niego zadowolony, ale przed tym meczem będę przede wszystkim patrzeć na to, kto jest zdrowy i kogo mam do dyspozycji. Tak się ostatnio składa, że to pole manewru przy kontuzjach Nalepy i Tobersa jest mocno ograniczone. Nie ma za bardzo możliwości zmiany systemu – jak np. w ostatnim meczu z Lechem.

Skrzydła Legii to jest ich duży atut. Znamy Filipa Mladenovicia, bo pod opieką naszego sztabu mocno się rozwinął, wypromował, poszedł w górę, podpisał dobry kontrakt i chce dalej się rozwijać, pokazywać w reprezentacji swojego kraju. Mocno w tym uczestniczyliśmy i tym bardziej się cieszymy i znamy jego atuty. Oglądaliśmy ostatnie mecze naszego przeciwnika, łącznie z tym wczorajszym meczem z Piastem, ale mamy swój plan na ten mecz. Chcemy zagrać po swojemu, bo drużyna niejednokrotnie pokazała, że ma charakter. Ten ostatni mecz nam nie wyszedł i nie chcę wracać do ograniczeń, które mieliśmy w tym meczu. To będzie nowe spotkanie, a my chcemy tym meczem dać pozytywny impuls nam i kibicom, żeby zapunktować przed ostatnimi trzema meczami, żeby walka o puchary trwała do ostatniej kolejki.

 

Stokowiec – Fornalik – dwugłos trenerski po remisie

Piotr Stokowiec, trener Lechii Gdańsk: – Dzisiaj się potwierdziło, że piłka nożna to najbardziej emocjonująca dyscyplina na naszej planecie. Na pewno ten mecz bardzo źle się ułożył dla nas jeszcze przed jego rozpoczęciem. Wypadło nam trzech zawodników, którzy byli przewidziani do gry plus Michał Nalepa i to nam mocno ograniczyło pole manewru, możliwość zmiany systemu czy podkręcenie tempa.

Opisując ten mecz przychodzi mi na myśl frazes, że to jest „gra błędów”. Dzisiaj popełniliśmy dwa katastrofalne błędy, które zakończyły się utratą bramek, ale mimo wszystko chciałbym wziąć Bartka Kopacza i Dusana Kuciaka w obronę. To są zawodnicy, którzy dużo dla nas znaczą i wiele razy nam pomagali. Zresztą Dusan poza tym błędem zagrał świetne spotkanie.

Cieszę się, że pokazaliśmy charakter, bo przy wyniku 0:2 dążyliśmy do zdobycia bramki i stworzyliśmy kilka sytuacji, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Druga bramka dla gości zdobyta szybko po rozpoczęciu drugiej połowy podcięła nam trochę skrzydła, ale dobrze na nią zareagowaliśmy. Wpuściłem na boisko młodzieżowców – Kuba Kałuziński i Mateusz Żukowski dali impuls i jako drużyna pokazaliśmy charakter walcząc do końca. Z przebiegu meczu mogę powiedzieć, że był to szczęśliwy remis, ale my na ten wynik mocno zapracowaliśmy. Dążyliśmy praktycznie przez cały mecz do strzelenia bramki, to ziściło się w końcówce i to była nagroda za nasze wysiłki.

Piast jest drużyną, która nie traci dużo bramek, przeciwko niej nie stwarza się dużo sytuacji, a my strzeliliśmy dzisiaj dwie bramki i stworzyliśmy kilka kolejnych znakomitych sytuacji do zdobycia bramki. Ten wynik ma dla nas mentalnie duże znaczenie, bo wciąż nie zamyka drogi do walki o czołowe lokaty. Sprawa jest otwarta, patrzymy do przodu i tak jak dzisiaj z charakterem będziemy grać do samego końca.

Jakub Treć (Przegląd Sportowy): Dzień dobry Panie Trenerze. Przed spotkaniem mówił Pan, że kluczowa dzisiaj będzie koncentracja. Patrząc na błędy pańskich zawodników (Kopacz, Kuciak), to się potwierdziło. Lechia także skorzystała na braku koncentracji Piasta w końcówce meczu.

Takie błędy nam się nie przydarzały i są proste do wyeliminowania. Ważna jest jednak umiejętność odpowiedzi na błąd. Wiemy z naszego przygotowania mentalnego, że na błąd trzeba odpowiedzieć dwoma dobrymi zagraniami i ta odpowiedź była dzisiaj bardzo dobra. Cieszę się z impulsu, którzy dali też młodzi zawodnicy. Dążyliśmy do strzelenia pierwszej bramki, bo wiedzieliśmy, że będzie kluczowa i to się potwierdziło. Koncentracja, nie poddawanie się, walka i odpowiedź na błędy – nasza reakcja była świetna.

Jakub Treć: Czym była podyktowana zmiana Jana Biegańskiego w przerwie?

Przede wszystkim płynnością w grze. Janek ma swoje atuty w grze destrukcyjnej, ale być może jeszcze odczuwa zmęczenie po meczach reprezentacji młodzieżowej i brakowało precyzji w jego zagraniach. Uznaliśmy, że Jarek Kubicki lepiej sprawdzi się jako „szóstka” i przy wyniku 0:1 chcieliśmy wprowadzić więcej płynności w grze ofensywnej. To się potwierdziło – kiedy wymieniliśmy kilka podań, zmieniliśmy stronę, to od razu akcje nabierały rozmachu i stwarzaliśmy sytuacje.

Maciej Słomiński (interia.pl): Czy kiedykolwiek uczestniczył Pan w meczu, w którym drużyna zdobywa punkt przegrywając 0-2 3 minuty przed końcem?

Z tego, co pamiętam, to prowadziłem w takim meczu Zagłębie Lubin przeciwko Cracovii, kiedy przegrywaliśmy 0:2. Trenerem przeciwnika był Jacek Zieliński i obydwie bramki dla nas padły w doliczonym czasie gry. Po tym meczu trener Zieliński powiedział, że „Trzeba się walnąć głową w ścianę”. Ale wolałbym nie przeżywać już takich horrorów, bo oddziały kardiologiczne są zajęte, a kibice pewnie dostawali palpitacji serca. Finalnie wszystko się udało, ale mimo to wolałbym, abyśmy taką zdobycz punktową zapewniali sobie wcześniej.

Continue reading „Stokowiec – Fornalik – dwugłos trenerski po remisie”

Dwugłos trenerski po meczu Śląsk – Lechia

Piotr Stokowiec: – Dziwnie potoczył się ten mecz, bo na początku stworzyliśmy dwie dobre sytuacje, ale w nieoczekiwanym momencie sami straciliśmy bramkę. To wybiło nas z rytmu i graliśmy bardzo nerwowo. Śląsk przejął inicjatywę, stworzył kilka sytuacji, ale wróciliśmy do gry po bramce Tomasza Makowskiego. Wtedy odzyskaliśmy równowagę i zaczęliśmy grać odważniej.

W drugiej połowie dokonaliśmy kilku korekt w składzie i nadawaliśmy ton grze, grając ofensywnie, widowiskowo i stwarzając sytuacje bramkowe. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy tych szans, które mieliśmy, ale Śląsk też zagrał dzisiaj bardzo dobre spotkanie i to był chyba najtrudniejszy przeciwnik, z jakim nam przyszło grać w tym roku.

Drużyna dzisiaj pokazała charakter i z tego jestem zadowolony. Na pewno chcieliśmy tutaj wygrać i gonić czołówkę, ale ten remis nie krzywdzi żadnej z drużyn. Przyjmujemy to i walczymy dalej – dopóki piłka w grze, będziemy grali o pełną pulę. Przed nami trudne mecze, ale nie oglądamy się na nikogo.

Tomasz Galiński (WP Sportowe Fakty): Jak Pan ocenia dzisiejszy mecz – z jednej strony trochę szczęścia, bo w pierwszej połowie Śląsk miał sporo dogodnych sytuacji, ale z drugiej chyba niedosyt, bo po przerwie chyba Wy mieliście najlepszą okazję i spokojnie mogliście zgarnąć komplet punktów.

– Mogę pochwalić drużynę za to, że potrafiła reagować i na takim trudnym terenie postawiliśmy swoje warunki i dążyliśmy do zwycięstwa. Ja nie nazywałbym tego szczęściem. To jest przygotowanie, bramkę zdobyliśmy też po wymuszeniu, po skoku pressingowym. Taki sposób gry przyjęliśmy mając też pewne ograniczenia. Kilku naszych zawodników nie jest jeszcze gotowych do gry i próbujemy się w tym odnajdywać. Czujemy niedosyt, bo szczególnie w drugiej połowie mocno pracowaliśmy na to, aby zdobyć trzy punkty. Stara piłkarska prawda mówi jednak, że jeśli nie możesz meczu wygrać, to przynajmniej go zremisuj. Teraz już patrzymy do przodu – jeszcze jest sześć meczów do rozegrania i mamy o co się bić.

Krzysztof Banasik (slask.net.com): W drugiej połowie Śląsk nie atakował już tak groźnie. To efekt słabszej gry gospodarzy, czy lepszej Lechii?

– Mieliśmy taki pomysł na ten mecz, aby w pierwszej połowie oddać trochę pola Śląskowi, a na drugą mieliśmy przygotowane zmiany ofensywne. One też uporządkowały naszą grę. Wykorzystujemy potencjał, który mamy i o mojej drużynie mogę powiedzieć, że graliśmy dobrze – szczególnie na początku pierwszej połowy i w drugiej części meczu. Takie mecze też już przegrywaliśmy, a dzisiaj remis nie krzywdzi żadnej z drużyn. W meczu przyjaźni podzieliliśmy się punktami, ale po spotkaniu na dobrej intensywności i po walce do ostatniej minuty.

Jacek Magiera: – Były momenty bardzo dobre, stworzyliśmy sobie kilka dogodnych sytuacji w pierwszej części gry. Cieszą te momenty dobrej, kombinacyjnej gry. Byliśmy drużyną, która bardzo dobrze prezentowała się w środku boiska. W drugiej części meczu już tego nie było. Chcąc grać trójką obrońców musi być odwaga w grze do przodu, a my zbyt wiele podań kierowaliśmy do tyłu. Nie mieliśmy już płynności. Czuję niedosyt. Chcemy nauczyć drużyny wygrywania, nawet w sytuacjach, gdy trzeba bronić i cierpieć w defensywie. Przeanalizujemy ten mecz i zaczniemy przygotowywać się do kolejnego spotkania. Za chwilę wchodzimy w intensywny okres, gramy co trzy dni. Nie ma czasu rozmyślać, trzeba wyciągnąć wnioski i walczyć w kolejnym meczu o zwycięstwo.

Nie uważam, że drużyna Śląska nie była głodna zwycięstwa. Dwie połowy były zupełnie inne. Podobnie jak w Białymstoku pierwsza połowa była bardziej ofensywna, a w drugiej to przeciwnik częściej posiadał piłkę i próbował dominować. Nawet w takich sytuacjach można rozstrzygać spotkania na swoją korzyść. Pracujemy nad tym, by płynność w rozegraniu była lepsza i współpraca między zawodnikami weszła na wyższy poziom. Poświęcamy temu czas na treningach i odprawach pomeczowych. Będziemy analizować to spotkanie, ale najważniejsze będzie to, by w meczu z Górnikiem dalej utrzymać intensywność, jaką prezentowaliśmy dziś w pierwszej połowie i dołożyć taką postawę również w drugiej.

Zawsze powtarzam każdemu zawodnikowi, że ma zadbać o siebie i swoje przygotowanie do meczu pod każdym względem, zarówno mentalnym i sportowym. Piłkarz musi sobie poradzić z rolą rezerwowego i wejściem z ławki. Ma pomóc drużynie w osiągnięciu korzystnego wyniku. Nie będę w tej chwili oceniał i komentował zmian, bo każda miała inny charakter. Potrzebujemy czasu na analizę, by odpowiedzieć na pytanie czy zawodnicy rezerwowi spełnili swoje zadania. Wchodzili w różnych momentach, gdy nasza drużyna nie była w posiadaniu piłki. Chcieliśmy wzmocnić intensywność bronienia i atakowania. 

Dowiedziałem się po meczu, że to był pierwszy występ Rafała Makowskiego w podstawowym składzie. Myślałem, że miało to miejsce już wcześniej. Przychodząc do Śląska nie interesowały mnie statystyki, każdy miał czystą kartę i każdy pracuje na swoją przyszłość. Uważam, że Rafał zagrał bardzo poprawnie. Był aktywny w rozegraniu i w obronie. Jego aktywność była bardziej widoczna w pierwszej połowie, ale w drugiej części meczu graliśmy trochę inaczej, dlatego było go widać trochę mniej. Wykonał swoją pracę tak, jak należy. Na miejsce w pierwszym składzie zasłużył sobie pracą na treningach. Był aktywny i uznałem, że to on wyjdzie od pierwszej minuty. Mathieu Scalet zagrał solidnie w Białymstoku i ma być gotowy na spotkanie w Zabrzu. Jest rywalizacja, która ma pomóc obu zawodnikom wejść na wyższy poziom. Każdy z nich może grać jeszcze lepiej i będziemy pracować nad tym, by się rozwijali.

Dwugłos trenerski po meczu Pogoń – Lechia

Poniżej przedstawiamy podsumowanie spotkania okiem trenerów obydwu drużyn:

Piotr Stokowiec, trener Lechii Gdańsk:

Po pierwsze gratuluję Pogoni zwycięstwa. Na pewno pierwsza połowa była słaba w naszym wykonaniu, graliśmy zbyt pasywnie.

Robiliśmy wiele, że wspomóc drużynę. Próbowaliśmy zmienić ustawienie, w końcówce przeszliśmy nawet na ustawienie 4-4-2, aby wykorzystać dwójkę naszych napastników. Dobrą zmianę wniósł też Conrado na lewej obronie, gdzie jego rajdy i dośrodkowania wniosły dużo ożywienia. To była dobra odpowiedź na zbyt dużą dominację Pogoni w pierwszej połowie.

Szkoda tym bardziej, że w drugiej połowie zasłużyliśmy na więcej. Paradoksalnie, kiedy zaczęliśmy lepiej grać, oddaliśmy 9 strzałów i stwarzaliśmy sobie sytuacje, straciliśmy bramkę, ale tak okrutna potrafi być piłka.

Muszę jednak pochwalić naszych zawodników za determinację. Pokazali – szczególnie w drugiej połowie – że nie godzą się na porażkę. Szkoda, że nasza passa meczów bez przegranej została przerwana. Jesteśmy źli, bo na pewno zasłużyliśmy na dużo więcej i postaramy się przełożyć to na następne mecze.

Trzeba przełknąć tę pigułkę. Teraz jest przerwa na mecze reprezentacji i liczę, że wrócą zawodnicy, którzy dochodzą do siebie po kontuzjach i chorobach. Myślę, że nie powiedzieliśmy w tym sezonie ostatniego słowa.

Kosta Runjaic, trener Pogoni Szczecin:

Myślę, że widać po mnie, że mi ulżyło i jestem zadowolony. Dziś zespół dużo z siebie dał i wygrał. W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze, ale zabrakło bramek. Po przerwie wiadomo było, że Lechia będzie miała swoje momenty. W ostatnich 5 meczach 4 wygrali i 1 zremisowali. W tym zespole jest jakość i było to momentami widać. Przy takiej grze, jaką zaprezentowaliśmy w pierwszej połowie i nie przełożyliśmy tego na wynik, to wiadomo było, że będzie trudno. Szczególnie, gdy gra się z Lechią – zespołem dobrze ułożonym i nieźle grającym z kontry. Był ten moment, gdy było trochę wolnego miejsca. Kozłowski to wykorzystał, a Kucharczyk wykończył akcję. Później Lechia miała 2-3 groźne sytuacje. Dante Stipica nam pomógł i udało nam się zagrać „na zero” z tyłu. Trzeba szczerze powiedzieć, że to zwycięstwo jest bardzo ważne nie tylko dla nas, ale i dla całego klubu. Teraz możemy trochę odpocząć i przygotować się do następnego meczu.