O pierwszym roku spędzonym w Gdańsku porozmawialiśmy z Egzonem Kryeziu – jak sam o sobie mówi „produktem” słoweńskiej szkoły piłkarskiej z Kranj. Od początku kariery był uznawany za duży talent, dlatego grał we wszystkich reprezentacjach młodzieżowych swojego kraju. Dzisiaj – mimo że w Lechii nie gra regularnie – wciąż wierzy, że nadejdzie jego czas i zamierza wykorzystać swoją szansę.
W internecie widnieje informacja, że masz podwójne obywatelstwo – słoweńskie i albańskie. Dodatkowo masz dwóch braci, którzy też grają w piłkę. Altin ma słoweńskie i kosowskie obywatelstwo i gra jako pomocnik w młodzieżowym zespole Torino, Drilon z kolei ma obywatelstwo albańskie i kontynuuje karierę piłkarską w Słowenii na pozycji obrońcy. Jak to się stało, jakie są Twoje korzenie?
Hmm, to tylko w części prawda. Mam tylko jedno obywatelstwo – słoweńskie, bo urodziłem się w Słowenii, ale moi rodzice są z Kosowa. Altin i Drilon są dla mnie jak bracia, ale to moi kuzyni. Mieszkaliśmy i dorastaliśmy razem do 12-13 roku życia, a potem każdy z nas poszedł swoją sportową drogą. Ja zacząłem grać dla Słowenii już w wieku 14 lat, moi kuzyni otrzymywali również powołania do kadr młodzieżowych Albanii i Kosowa i skorzystali z tych zaproszeń. Reprezentacje narodowe wszystkich tych trzech krajów są na podobnym poziomie, więc każdy mógł zdecydować, dla kogo chce grać, tym bardziej, że Altin i Drilon są naprawdę dobrymi zawodnikami. Wracając do pytania – to byłaby ciekawa historia, trzech braci i każdy ma inne obywatelstwo, ale wygląda to trochę inaczej.
Czy w Twojej rodzinie wcześniej były tradycje piłkarskie? Co zdecydowało, że wybrałeś właśnie ten sport?
Dorastałem z moimi kuzynami. Spędzałem z nimi całe dnie, z reguły grając w piłkę i wzajemnie się od siebie uczyliśmy. Mój starszy brat też grał, ale potem zdecydował się skoncentrować na nauce, i studiował stomatologię. Tata nigdy nie grał na poważnie, wybrał naukę i pracę.
Urodziłeś się w Kranj, to 4. największe miasto w Słowenii. Krajobraz tam jest raczej górzysty. Nie brakuje Ci tego? Jak się czujesz w nadmorskim klimacie?
Do 19. roku życia żyłem w Kranj w górach. Czułem się tam bardzo dobrze, dużo czystego powietrza. Ale często jest tak, że jak coś masz na co dzień, przyzwyczajasz się do tego i zaczynasz marzyć o czymś zupełnie innym, jak na przykład spacer nad morzem, czy plażowanie latem. Z tego powodu jak tylko zobaczyłem, że Gdańsk leży nad morzem, bardzo się ucieszyłem. Tym samym w życiu doświadczyłem już życia w górach i nad morzem i bardzo to sobie cenię, że mieszkam w tak pięknym mieście jak Gdańsk i jednocześnie blisko morza.
Kranj to miasto z rozbudowaną bazą sportową. Czy dzięki temu łatwiej było zacząć uprawiać sport, czy – jak w Twoim przypadku – grać w piłkę?
Rzeczywiście miasto Kranj ma bardzo dobrą infrastrukturę sportową i oferują dużo możliwości do uprawiania różnych dyscyplin. Dzięki temu w Kranj rozwinęło się wiele talentów, mamy tam świetnych trenerów, dobrych zawodników w różnych dyscyplinach. Dorastając w takim otoczeniu łatwiej spróbować różnych sportów i wybrać coś dla siebie. W całej Słowenii Kranj jest znany jako miejsce, z którego pochodzą dobrzy sportowcy – nie tylko piłkarze. W praktyce wygląda to tak, że gdy pojawia się jakiś talent, ma do dyspozycji zaplecze, aby się rozwijać.
Słowenia nie jest wielkim krajem, ale wyróżniacie się na arenie międzynarodowej pod względem sportowym. Osiągacie dobre wyniki zwłaszcza w sportach zespołowych, ale nie tylko.
Nie ma tutaj żadnej tajemnej drogi, którą idziemy. Słoweńcy ciężko pracują na to, co osiągają. Gdy zastanawiam się, co nas wyróżnia, to przede wszystkim jest to głód sukcesu. Wierzą w siebie i bardzo pragną dojść tam, dokąd zmierzają. Rzeczywiście jest tak, że jesteśmy w dużej mierze graczami zespołowymi, dlatego liczymy się między innymi w takich sportach jak piłka ręczna, koszykówka czy hokej mimo, że jest nas tylko 2 miliony. Są też oczywiście wyjątki, jak skoki narciarskie, które są bardziej indywidualnym sportem, ale ze względu na górzyste ukształtowanie terenu mamy bardzo dobre warunki do treningów.
Od początku kariery występowałeś w klubie z Twojego miasta – NK Triglav Kranj i mimo młodego wieku na najwyższym szczeblu rozgrywek rozegrałeś aż 66 meczów debiutując jako 17-latek. W swoich występach zdobyłeś pięć bramek i zaliczyłeś dwie asysty. Miałeś bardzo dobre wejście w dorosły futbol…
Otrzymałem bardzo duże wsparcie w klubie, czułem, że wszyscy we mnie wierzą. Gdy miałem 15 lat podpisałem z Triglav pierwszy profesjonalny kontrakt i usłyszałem, że mają długofalowe plany wobec mnie i tak rzeczywiście było. Dostawałem kolejne szanse, również w trudnych meczach i czułem wsparcie sztabu trenerskiego. Ich wiara we mnie dodawała mi odwagi. Czułem, że każdy w klubie bardzo mi pomaga. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że byłem produktem szkoły Triglav Kranj. Wszystko, co było związane z klubem, z mentalnością tamtej drużyny było we mnie. Graliśmy głównie zawodnikami z naszego regionu, których ukształtował klub i osiągaliśmy sukcesy. Niestety ostatnio Triglav spadł do 2. Ligi. Miałem okazję na żywo oglądać decydujący o utrzymaniu mecz i ciężko mi było się z tym pogodzić, ale teraz trzyma kciuki za ich awans. Być może kiedyś w przyszłości będę mógł im pomóc.
Jak poradziłeś sobie z nowym otoczeniem gdy przyjechałeś do Gdańska?
Bardzo pomogła mi „grupa bałkańska” i te chłopaki nadal są dla mnie dużym wsparciem. Dodatkowo w takim zespole jak Lechia jest wielu zawodników, którzy przyjechali z zagranicy i wiedzą, z czym musisz się zmierzyć i pomagają Ci przez to przejść. Od każdego z zawodników spotkałem się z pozytywnym przyjęciem. Dzisiaj jest mi o wiele łatwiej, bo rozumiem praktycznie wszystko po polsku i coraz więcej potrafię powiedzieć też w tym języku.
Lechia to Twój pierwszy klub poza Słowenią. Od czasu przyjścia do Gdańska Twoja kariera trochę wyhamowała. W tym sezonie na 22 mecze wyszedłeś w 2 na łącznie 101 minut.
W drużynach młodzieżowych trenerzy przygotowują Cię na zmianę – kiedy z juniorów przechodzisz do seniorów, kiedy wyjeżdżasz za granicę. Jednak w rzeczywistości nigdy nie jesteś w stanie wystarczająco dobrze się na to przygotować. Kiedy próbujesz na własną rękę do czegoś dojść, okazuje się to bardzo trudne. Myślę, że potrzeba wiele samozaparcia i wiary we własne umiejętności, aby być gotowym, gdy dostaniesz szansę. A ona w końcu przyjdzie. Zawsze jestem pozytywnie nastawiony i również w tym przypadku wierzę, że tak będzie.
Trener na konferencji przed ostatnim meczem powiedział, że młodzi nie mogą grać tylko dlatego, że są młodzi i czeka na sygnał od Was. Czy pracujesz nad czymś konkretnie, aby otrzymywać więcej szans na grę?
Rozmawiałem z trenerem i wiem, że muszę poczekać na odpowiedni moment. Oczywiście cały czas muszę być gotowy fizycznie, żeby móc z tej szansy skorzystać. Tutaj potrzeba wiele cierpliwości i ciężkiej pracy. To drugie jest bardzo ważne, bo kiedy grasz mało, musisz pracować jeszcze ciężej.
Niedawno skończyłeś 20 lat, wciąż możesz grać w młodzieżowej reprezentacji Słowenii, do której byłeś regularnie powoływany. W kadrach młodzieżowych rozegrałeś łącznie 20 spotkań, z czego 5 w kadrze U-21. Na jakiej pozycji grasz w kadrze i czy niewielka liczba gier w Lechii nie jest problemem dla selekcjonera?
Wcześniej nikt nie przywiązywał do tego większej wagi. Trener kadry U-21 rozumiał, jak to jest przy przenosinach za granicę. Dodatkowo byłem też kontuzjowany, co nie ułatwiło mi powrotu do gry. Trener jednak cały czas wierzył i wierzy we mnie. Powtarzał mi tylko, że muszę ciężko pracować a efekty przyjdą same. Długofalowo oczywiście potrzebuję grać, żeby być powoływanym, ale dotychczas to nie był problem. Na ostanie zgrupowanie nie otrzymałem powołania, ale to mnie nie zaskoczyło, bo moją formą nie zasłużyłem na to. Wiem, że ciężką pracą mogę zasłużyć na powrót do kadry U-21 i bardzo w to wierzę.
Aby pozostać w rytmie meczowym sztab szkoleniowy wysyła Cię do drugiego zespołu Lechii Gdańsk. Jak z Twojej perspektywy wyglądają te mecze?
To dużo mi daje. To zawsze jest coś innego niż trening. Trener i zawodnicy w drugim zespole są naprawdę dobrzy, dlatego widzę tutaj tylko same pozytywy z takiego rozwiązania, że możemy pozostać w rytmie meczowym. Drużyny, przeciwko którym gramy bardzo chcą z nami wygrać, bardzo się mobilizują na te mecze, dlatego wcale nie jest tak łatwo o zwycięstwo. Jedyne, co mogłoby się tam zdarzyć negatywnego, to kontuzja, ale przygotowujemy się do tych meczów tak samo solidnie, jak do meczów Ekstraklasy, więc nie powinno się nic złego wydarzyć.
W Lechii byłeś próbowany na różnych pozycjach, na jakiej z nich czujesz się najlepiej?
Dobrze czuję się na pozycji numer 8 i 6. Gdy byłem młodszy, grałem też na 10. Teraz najczęściej gram na pozycji numer 6.
Co jest Twoim największym atutem?
Ciężko mi o tym mówić. Łatwiej powiedzieć mi, nad czym muszę pracować. Mogę na pewno lepiej podawać lewą nogą podejmować odważniejsze decyzje w trakcie meczu, odważniej wchodzić w pojedynki.
A co z rzutami karnymi?
[śmiech] Koledzy dużo żartują z tego powodu, ale przed półfinałem Pucharu Polski przeciwko Lechowi Poznań dużo trenowaliśmy ten element gry i to nie był przypadek, że wygraliśmy. Podczas treningów szło mi bardzo dobrze, niestety nie przełożyło się to na mecz. Nie brakowało mi pewności siebie, takie rzeczy po prostu czasem się zdarzają. Ale byłem przeszczęśliwy, kiedy awansowaliśmy. Wielokrotnie dziękowałem Zlatanowi, który bardzo nam wtedy pomógł. Obronił nas, ale też po części nadrobił to, co ja zepsułem nie strzelając karnego. W finale mogliśmy wygrać. W takim meczu wszystko może się zdarzyć i faktycznie wszystko się wydarzyło. Mam nadzieję, że następnym razem będąc w finale wygramy.
Ostatni rok spędziłeś w Gdańsku w zupełnie innych warunkach ze względu na Covid-19. Jak to odczułeś?
Początkowo nie wierzyłem, że zamkną cały kraj ze względu na epidemię. To było coś nowego. Na początku było bardzo trudno, bo byłem tutaj nowy, nie miałem możliwości spotykania się z kolegami z drużyny. Dodatkowo w marcu byłem kontuzjowany, wszystko to było dla mnie nowe. Gdy trenujesz, spotykasz się z innymi czas leci o wiele szybciej. W maju wróciliśmy do treningów, od razu było lepiej. To było i nadal pozostaje dużym wyzwaniem, aby pozostać zdrowym i chronić się przed zakażeniem Covid-19 pozostając jednocześnie w formie i grając mecze. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.