Dziewięć meczów z rzędu bez porażki ze Śląskiem. Tyle wynosił rekord Lechii Gdańsk przed meczem 9. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Gdańszczanie bardzo potrzebowali punktów, aby odbić się w górę ligowej tabeli, jednak w samej końcówce spotkania szereg złych decyzji nie pozwolił na zdobycie choćby jednego we Wrocławiu. Biało-Zieloni przegrali ze Śląskiem 1:2 i wciąż muszą uzbroić się w cierpliwość, jeśli chodzi upragnioną wygraną.
Początek spotkania to przede wszystkim twarda walka obu zespołów, okraszona kilkoma faulami. Pierwsza dogodna akcja przypadła na 7. minutę spotkania, kiedy Brazylijczyk Conrado ładnie wypatrzył prostopadłym podaniem wychodzącego Sezonienkę, jednak młody atakujący Biało-Zielonych nie trafił czysto w piłkę, będąc tylko przed bramkarzem Śląska. W wyjściowym składzie Lechii trener Maciej Kalkowski postawił na Joeriego de Kampsa i Holender swoją ruchliwością oraz agresywnością, pomagał swojej drużynie w środku pola. Rosła przewaga Biało-Zielonych, a w 15′ po rzucie rożnym i fenomenalnym uderzeniu Macieja Gajosa z narożnika pola karnego, została ona udokumentowana. Świetnie wykonany stały fragment gry dał prowadzenie gdańskim piłkarzom we Wrocławiu. Radość trwała jednak zaledwie kilkanaście sekund, ponieważ po analizie, sędzia zdecydował się nie uznać gola przez faul jednego z lechistów. Gospodarze mogli odetchnąć z ulgą. Nie potrafili jednak zaznaczyć wyraźnie swojej obecności na boisku, a na domiar złego w 30′ Patryk Janasik tak niefortunnie próbował ubiec nabiegającego na piłkę Gajosa, że skierował podanie Conrado do własnej bramki i Lechia odzyskała to, co utraciła w 15. minucie. Śląsk – Lechia: 0-1. Wrocławianie nie byli w stanie realnie zagrozić bramce Kuciaka w kolejnych fragmentach meczu. W 42′ powinno być 2:0 dla gości po uderzeniu Nalepy, który znakomicie zamknął akcję i dał Szromnikowi trudne do wybronienia zadanie. Tym razem instynkt golkipera Śląska nie zawiódł. Sędzia doliczył do trzech pierwszych kwadransów 3 minuty, jednak w tej części wynik nie uległ już zmianie i Lechia schodziła na przerwę z jednobramkową zaliczką.
Po wznowieniu do odrabiania zaległości z pierwszej odsłony ruszyli gospodarze. Sygnał do natarcia dał Patrick Olsen, który zmusił do wysiłku Kuciaka plasowanym strzałem zza pola karnego. Słowak stanął na wysokości zadania i sparował futbolówkę na rzut rożny. W 56′ John Yeboah starał się niezłym uderzeniem pokonać bramkarza Biało-Zielonych, jednak tego dnia było to nie najłatwiejsze do wykonania. Śląsk wyszedł zdecydowanie bardziej zmotywowany na drugą połowę. Gospodarze byli częściej przy piłce i zepchnęli gdańskich zawodników do defensywy. Na 25 minut przed końcem, trener Kalkowski zdecydował się na sporą rotację w składzie. Najpierw z boiska zszedł Sezonienko, a następnie de Kamps, Zwoliński oraz Michał Nalepa. Środkowy obrońca musiał opuścić plac gry z powodu urazu po jednym ze starć z rywalem. Na murawę wbiegli: Clemens, Tobers, Kałuziński oraz dobrze znany we Wrocławiu – Flavio Paixao. Zmiany nie zmieniły obrazu spotkania. Śląsk nadal napierał i w 71′ dopiął swego. Zgranie Yeboah do Exposito na 30 metrze przed bramką. Hiszpan zabrał się z piłką, ułożył ją sobie na lewej nodze i płaskim strzałem w przeciwległy róg bramki pokonał zasłoniętego Kuciaka. W meczu “przyjaźni” raz jeszcze był remis. Kilkanaście sekund później ponownie zagotowało się przed linią bramkową Lechii. Exposito powinien lepiej wykorzystać zagranie Yeboah, ale ostatecznie po rykoszecie piłka wpadła do koszyczka bramkarza gości. Pozyskany z Willem II niemiecki skrzydłowy Śląska w 81. minucie raz jeszcze nastraszył rywali groźną szarżą przez centralny sektor boiska i celnym strzałem na bramkę. W 85′ Dusan Kuciak w dość niegroźnej sytuacji faulował atakującego wrocławian we własnym polu bramkowym i po szybkim wejrzeniu w VAR-owy monitor, arbiter wskazał na wapno. Rzut karny dla Śląska. Do “piłki meczowej” podszedł Exposito i dobrze przycelował w lewy górny róg, ale słowacki bramkarz naprawił swój błąd w wyborny sposób. Wciąż zwycięstwo było pośrodku szali. Wszelkimi sposobami starali się szalę przechylić na swoją korzyść podopieczni trenera Djurdjevicia. W doliczonym już czasie gry Victor Garcia dośrodkował w pole karne, a w zamieszaniu Konrad Poprawa odbił piłkę głową i wturlała się ona do pustej bramki Lechii… Wrocławianie rzutem na taśmę wyrwali punkty przeciwnikom! Na domiar złego chwilę później Mario Maloca opuścił plac boju z czerwoną kartką za niezrozumiały faul daleko od własnej bramki. Sekwencja bardzo złych decyzji doprowadziła do straty prowadzenia i w ostateczności do utraty niezwykle cennych punktów.
Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 2:1 (0:1)
0:1 – P. Janasik (30′, sam.)
1:1 – E. Exposito (71′)
2:1 – Stec (91′, sam)
LGD: Kuciak – Pietrzak, Maloca, Nalepa (66′ Tobers), Stec, de Kamps (66′ Kałuziński), Kubicki, Gajos (78′ Terrazzino), Conrado, Sezonienko (64′ Clemens), Zwoliński (66′ Paixao).
Rezerwowi: Buchalik, Tobers, Diabate, Piła, Clemens, F. Paixao, Terrazzino, Kałuziński, Abu Hanna.
Trener: Maciej Kalkowski.