13
lut
2021

Lechia przełamuje się z Rakowem

Lechia Gdańsk w Bełchatowie przeciwko Rakowowi Częstochowa rozegrała swój trzeci mecz PKO BP Ekstraklasy w tym roku. Obydwie drużyny w ostatnich meczach nie miały najlepszej passy, więc wiadomo było, że obydwie będą się starały przełamać właśnie w tym meczu i kibice, którzy oglądali ten mecz w telewizji na pewno się nie zawiedli.

Mecz zaczęliśmy od razu z wysokiego C, bo już w drugiej minucie strzał Kennego Saiefa dobił Jarosław Kubicki i na tablicy wyświetlił się wynik 1:0 dla Lechii.

Od początku Biało-Zieloni grali z zębem, zadziornością i widać było, że za wszelką cenę chcą zmazać plamę po porażce w Fortuna Pucharze Polski. Wyprzedzaliśmy częstochowian w pojedynkach główkowych, nie pozwalaliśmy im na rozwinięcie akcji ofensywnych.

Wraz z upływem czasu nasza gra się uspokoiła, akcje nabrały płynności i coraz częściej gościliśmy pod bramką gospodarzy. Dobrą okazję miał Kenny Saief, ale na posterunku był Holec strzegący bramki Rakowa.

Raków tymczasem szukał swoich szans w strzałach z dystansu. W 18. minucie na indywidualny rajd zdecydował się Tijanić. Dopiero w polu karnym został powstrzymany przez naszych obrońców.

Ivi Lopez w 28. minucie po faulu na Bartoszu Kopaczu otrzymał żółtą kartkę. W konsekwencji z prawej strony dośrodkowywał Pietrzak, a akcję wykańczał Ceesay. Tym razem jednak bezskutecznie. Za chwilę ten sam zawodnik ponownie znalazł się w polu karnym, ale jego dośrodkowanie zostało powstrzymane.

W 33. minucie piłka długo utrzymywała się w naszym polu karnym. Ostatecznie po strzale z 15. metra Ivi Lopeza z najwyższym trudem na róg wypiąstkował piłkę Dusan Kuciak. W odpowiedzi Kubicki po akcji z Flavio minimalnie przestrzelił nad poprzeczką.

W 36. minucie błąd przy wyprowadzaniu młodego Jana Biegańskiego o mało nie kosztował nas utraty bramki. Akcja za sprawą Ceesaya przeniosła się jednak szybko na drugą stronę, ale bez odpowiedniego wykończenia skończyło się tylko na postraszeniu defensywy gości kolejnym strzałem Kubickiego.

Pierwsza połowa zakończyła się żółtą kartką dla Ceesaya, co było efektem walki o piłkę w ofensywie. W tym meczu nie było straconych piłek…

Na drugą połowę wyszliśmy z założeniem obrony wyniku i gry z kontry. Jako że Raków chciał szybko wyrównać, emocje od pierwszego w tej połowie gwizdka arbitra udzielały się zawodnikom obydwu stron. Boiskowy spryt, gra na granicy faul i nieustępliwość znalazły swój finał w akcji po której sędzia ukarał Franka Tudora i Michała Nalepę żółtymi kartkami. Żółtych kartoników arbiter nie szczędził w kolejnych akcjach, kiedy zobaczyli je Kubicki, Tjanić, Niewulis i Jach. Łącznie tego dnia sędzia Paweł Raczkowski pokazał aż 8 żółtych kartoników – 5 dla zawodników Rakowa i 3 dla zawodników Lechii.

Nasi zawodnicy skutecznie bronili dostępu do własnego pola karnego. Strzały w tej części gry blokowali ofiarnie Flavio, Saief i Pietrzak.

W 66. minucie nieporozumienie między Rafałem Pietrzakiem i Kristersem Tobersem wykorzystał Gutkovskis, który pognał prawą stroną i wyłożył piłkę Tijaniciowi. W ostatniej chwili strzał Słoweńca zablokował wracający Tobers.

Bardzo widoczny dzisiaj Ceesay został jako pierwszy zmieniony w 75. minucie. Po jednym z fauli widać było, że nie jest w pełnej dyspozycji i trener Stokowiec desygnował za niego do gry Karola Filę. Niedługo potem gdańszczanin próbował szczęścia uderzeniem z dystansu, jednak strzał był zbyt lekki, żeby mógł zaskoczyć bramkarza gospodarzy.

Nadal koncentrowaliśmy się na destrukcji i skutecznie rozbijaliśmy ataki Rakowa. Bardzo dobre spotkanie rozgrywał też osiemnastoletni Jan Biegański, dla którego był to debiut w podstawowym składzie w meczu Ekstraklasy. Skutecznie przerywał akcje przeciwników, bardzo dobrze radził sobie fizycznie i pokazał, że w przyszłości trener Stokowiec będzie mógł na niego stawiać.

Goście próbowali pokonać Dusana Kuciaka, ale ten wsparty przez kolegów wychodził zwycięsko z opresji, nawet wtedy, gdy był faulowany. Na szczęście okazało się, że może dograć spotkanie do końca. W jednej z ostatnich akcji meczu przy rzucie rożnym dla gospodarzy w naszym polu karnym pojawił się broniący bramki Rakowa Dominik Holec. Nie zmieniło to jednak wyniku meczu i ostatecznie ograliśmy aktualnie trzecią drużynę Ekstraklasy 0:1 i przełamaliśmy passę kilku nieudanych meczów.

Jak podkreślił na konferencji pomeczowej Piotr Stokowiec: – Pokazaliśmy w tym meczu dużo determinacji, zaangażowania, byliśmy dobrze zorganizowani i mieliśmy swój pomysł na tę rywalizację. Cieszę się, że zawodnicy dobrze go zrealizowali i teraz na pewno możemy patrzeć w przyszłość z większym optymizmem. Nie popadałbym jednak w hurraoptymizm, bo teraz wracamy do ciężkiej pracy.

Kolejny mecz PKO BP Ekstraklasy rozegramy z Górnikiem Zabrze na Stadionie Gdańsk 20 lutego o godzinie 20.

Partner strategiczny
Sponsor
Partner premium
Partner techniczny
Partner motoryzacyjny
Partner medyczny
Oficjalny dostawca murawy hybrydowej
Partner klubu
Partner klubu