Lechia Gdańsk wybiegła na spotkanie w Bielsku-Białej w roli faworyta, jednak dyspozycja gospodarzy w rundzie wiosennej zapowiadała, że ciężko będzie się nam z tej roli wywiązać. W składzie zabrakło pauzującego za kartki Karola Fili oraz kontuzjowanych lub chorych: Michała Nalepy, Josepha Ceesaya i Kennego Saiefa. W ich miejsce w porównaniu do wyjściowej „11” z meczu w Mielcu weszli Bartosz Kopacz i Conrado.
Rozpoczęliśmy jednak bez kompleksów, od ataków wysuniętych do przodu Łukasza Zwolińskiego i Flavio. Byliśmy blisko rywala i nie pozwalaliśmy mu na wiele. Po kilku minutach naszego naporu mecz się wyrównał, ale bielszczanie wciąż nie mogli przedrzeć się przez naszą defensywę. Strzały z dystansu były natomiast zdecydowanie niecelne. W 29. minucie Jan Biegański przypadkiem dotknął piłkę ręką i gospodarze wykonywali rzut wolny z okolicy 25. metra. Po wrzutce w pole karne piłka uderzyła w rękę Rafała Pietrzaka i sędzia Zbigniew Dobrynin bez wahania wskazał na 11. metr. Po chwili pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Milan Rundić. W ten sposób Lechia straciła pierwszą bramkę od czterech meczów. W 37. minucie meczu Conrado posłał dobre podanie do Łukasza Zwolińskiego, ale ten niestety nie zdołał umieścić piłki w siatce. Ostatnia groźna akcja podstawowego czasu gry pierwszej połowy rozpoczęła się zaraz po rzucie rożnym wykonywanym przez gospodarzy. Szybka kontra uruchomiła Flavio, który przebiegł z piłką 2/3 boiska i rozegrał piłkę razem z Jarosławem Kubickim i Conrado. Piłka trafiła ostatecznie do Brazylijczyka, który umieścił ją w siatce i do szatni schodziliśmy z remisem.
W drugiej połowie próbowaliśmy swoich szans głownie lewą stroną boiska. Niebezpieczne dośrodkowania Pietrzaka i Conrado były jednak skutecznie blokowane. Michala Peskovicia w bramce Podbeskidzia próbowali też zaskoczyć Łukasz Zwoliński oraz Jan Biegański, ale ich strzały z dystansu mijały bramkę gospodarzy. W 63. minucie byliśmy bardzo blisko wyjścia na prowadzenie. Wrzutkę Jana Biegańskiego przedłużył głową Flavio, ale piłka zatrzymała się na poprzeczce. W 70. minucie Conrado został zastąpiony na boisku przez Mateusza Żukowskiego. Od razu po wejściu na boisko rozegrał kombinacyjną akcję z Biegańskim, jednak zabrakło wykończenia. W 77. minucie za Macieja Gajosa na boisku pojawił się Tomasz Makowski, który po chwili popisał się świetnym dośrodkowaniem z prawej strony. Flavio próbował jeszcze zagrać do Żukowskiego, ale ostatecznie gospodarze przejęli piłkę. Widać było, że coraz śmielej próbujemy zdobyć bramkę i przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.
Trener Stokowiec w 83. minucie na prawe skrzydło wpuścił Omrana Haydarego, który zmienił Zwolińskiego. Ten manewr przyczynił się do drugiej bramki. Po faulu na Afgańczyku rzut wolny z prawej strony bił Rafał Pietrzak, a piłka po jego podaniu spadła idealnie na głowę Bartosza Kopacza, który strzelił obok bezradnego Peskovicia. Prowadziliśmy 2:1 na 5 minut do końca regulaminowego czasu gry i wydawało się, że 4. z rzędu zwycięstwo Lechii stanie się faktem. Jednak 8. trafienie Kamila Bilińskiego w 87. minucie było szybką odpowiedzią na naszą bramkę. Napastnik Podbeskidzia strzałem w długi róg nie dał szans Kuciakowi.
W 90. minucie idealną okazję zmarnował Flavio. Portugalczyk minął w polu karnym obrońcę, po czym strzelił w leżącego już bramkarza. Po chwili Biało-Zieloni mieli kolejną okazję do ponownego objęcia prowadzenia, jednak strzał Omrana Haydaraego okazał się zbyt słaby, by zaskoczyć bramkarza gospodarzy.