Po dwóch porażkach w PKO BP Ekstraklasie Lechiści w sobotni wieczór zmierzyli się w Warszawie z Legią. Trener Stokowiec od początku zapowiadał, że będzie chciał pokazać przy Łazienkowskiej atrakcyjny football i potwierdził to wystawiając w wyjściowym składzie dwóch napastników – Łukasza Zwolińskiego i Flavio Paixao.
W ciągu pierwszych 10 minutach byliśmy świadkami dużej ilości walki w środku pola, wzajemnego badania się. W tym okresie Legia częściej przebywała na naszej połowie, a w 13. minucie Tomasa Pekharta niewiele dzieliło od wpakowania piłki do siatki. Trzeba od razu dodać, że sędzia zdecydowanie dawał pograć zawodnikom i nie podchodził do zagrać po aptekarsku. W 18 minucie legioniści przerzucili piłkę na prawą stronę do Kapustku,a ten pomknął skrzydłem wyprzedzając naszych obrońców. Piłkarz Legii wpadł w pole karne, ale ostatecznie jego podanie zostało zablokowane przez Kristersa Tobersa. Niedługo potem Zwoliński świetnie wystartował do dośrodkowania Pietrzaka w pole karne, ale uprzedził go Michał Nalepa, który szybciej dopadł do piłki. Nasz stoper zdołał oddać strzał głową, ale ostatecznie okazał się on niecelny. Obydwie drużyny nie oszczędzały się, oglądaliśmy twardą walkę o każdy centymetr boiska. Po jednym z ataków na Kennego Saiefa Lewczuk zobaczył żółtą kartkę, ale chwilę potem trener Jarosław Bako również został ukarany przez arbitra za zbyt emocjonalną reakcję po tym zagraniu defensora Legii. W pierwszej połowie żaden z zespołów nie oddał celnego strzału na bramkę rywala, choć Legia oddała 7, a Lechia 4 strzały, ale wszystkie były niecelne. Minimalną przewagę mieli warszawiacy, co potwierdziło się też w statystykach posiadania piłki 55% do 45% na ich korzyść. Sędzia w pierwszych 45 minutach pokazał 3 żółte kartki.
W 49. minucie Paweł Wszołek po dośrodkowaniu z lewej strony wbił piłkę do siatki, ale sędzia odgwizdał spalonego. To był poważny sygnał ostrzegawczy dla Biało-Zielonych. W 60. minucie legioniści nie popełnili już błędu. Dobre dośrodkowanie w pole karne zamienił na bramkę Tomas Pekhart. W pojedynku z Kristersem Tobersem wykorzystał swoje dobre warunki fizyczne i głową strzelił obok interweniującego Dusana Kuciaka. Trener Stokowiec do 68. minuty czekał ze zmianami, ale wprowadził od razu 3 świeżych zawodników: Filę, Haydarego i Mihalika. Dusan Kuciak w bramce bronił strzały Kapustki i Juranovica. Po drugiej stronie Boruc rzadko był zatrudniany przez naszych zawodników. Również w sytuacji z 83. minuty, kiedy dośrodkowanie Mihalika o kilkanaście centymetrów minęło głowę Zwolińskiego. To była akcja, która mogła dać nam wyrównanie. W końcówce na boisku pojawił się wracający po kontuzji Jakub Arak, ale zaraz po faulu na Kapustce boisko za czerwoną kartkę opuścił Tomasz Makowski. Lechia kończyła spotkanie w 10 i nie zdołała już poważnie zagrozić gospodarzom. Kiedy wydawało się, że spotkanie zakończy się wynikiem 1:0, to na strzał z dystansu zdecydował się wprowadzony z ławki Bartosz Slisz. Nasz bramkarz zdołał obronić próbę młodego pomocnika Legii, ale przy dobitce Rafaela Lopesa Kuciak okazał się bezradny. Po drugiej bramce arbiter nie wznowił już gry i to gospodarze mogą się cieszyć ze zdobycia 3 punktów.
Legia Warszawa – Lechia Gdańsk 2:0
Bramki: Tomas Pekhart Pekhart (60′), Rafael Lopes (90’+)
Legia: Boruc, Juranović, Lewczuk, Jędrzejczyk, Mladenović, Wszołek (78′ Cholewiak), Andre Martins, Kapustka (90′ Slisz), Karbownik, Luquinhas, Pekhart (78′ Rafael Lopes).
Lechia: Kuciak, Kopacz (68′ Fila), Tobers, Nalepa, Pietrzak, Saief (68′ Mihalik), Makowski, Kubicki (86′ Arak), Flavio Paixao (76′ Gajos), Conrado (68′ Haydary), Zwoliński.