W spotkaniu 32. kolejki Lechia po niesamowitej końcówce pokonała Stal Mielec. Po spotkaniu przepytaliśmy dwóch głównych bohaterów niedzielnego zwycięstwa.
Jakub Kałuziński
– Dobrze czułem się na pozycji defensywnego pomocnika, bo lubię grać piłką. Cały czas szukam gry i staram się dawać wsparcie kolegom z drużyny. Wydaje mi się, że dobrze to wyglądało – powiedział po meczu Jakub Kałuziński. – Dziś miałem być “szóstką” w ustawieniu “diamentem”, a Maciek Gajos miał operować po dwóch stronach, być przed stoperami. Wiedzieliśmy, że Stal będzie grała niskim pressingiem i trener chciał, abyśmy ofensywnie wyszli na ten mecz. Chciał też, abym bym cały czas przy piłce i dawał opcje na rozegranie w przód – dodał Kałuziński.
– Byliśmy zdenerwowani, że znów daliśmy dobić sobie tę bramkę na 2:2 – skomentował “Kałuża”. Było trochę emocji przy tej trzeciej bramce. Jedni mówili, że nie ma gola, inni mówili, że jest. Każdy w głębi serca wierzył, że ta bramka jest prawidłowa. Też dostawaliśmy różne informacje, chociażby z trybun, że ktoś oglądał powtórkę i czy było dotknięcie. Wszystko bardzo szybko się działo, ale najważniejsze, że skończyło się dla nas dobrze. Całe szczęście, że po tym ostatnim meczu los odwrócił się do nas i Zwoli strzelił hat-tricka – zakończył młodzieżowiec Lechii.
Łukasz Zwoliński
– Pierwszy hat-trick to dla mnie wspaniała chwila. Znakomite uczucie. Mam nadzieję, że to był pierwszy, ale nie ostatni. Niestety, Iviego nie dogonię. Jestem przeambitny i zawsze chcę być najlepszy. Mam nadzieję, że na koniec sezonu będę najskuteczniejszym Polakiem. Wiem, że chłopacy w drużynie mi na pewno pomogą – powiedział Łukasz.
– Już w Lubinie chłopacy pytali się, czy robimy kołyskę. Powiedziałem, że nie, bo chcę strzelić bramkę. Cieszę się, że to udało się w Gdańsku przed kibicami, przed oczami mojej żony, dwóch córek i moich rodziców. Dzisiejsze trzy trafienia to dedykacja dla nich – kontynuował napastnik.
– Dobrze, że zareagowaliśmy. Gdyby było inaczej, to sędzia może by nie cofnął swojej decyzji. Z boiska trudno mi się odnieść. Śmiałem się z chłopakami, że każda moja bramka jest analizowana dwie, trzy minuty. To już można powiedzieć, że jest standard – zakończył autor trzech trafień.